wtorek, 30 września 2014

0. Prolog

          Cierpię.
          Ból w porozrywanych mięśniach jest wręcz nie do zniesienia. Łydki, ramiona, Brzuch, plecy, kark. Wszystko pulsuje bólem. Moje ciało jest takie ciężkie… Z trudem opanowuję oddech, gdy na chwilę zatrzymujemy się. I te cholerne włosy, które są tak długie, że plączą mi się pod nogami. Opieram się o drzewo i staram się wziąć kilka głębokich oddechów. Drżącą dłonią ocieram pot z twarzy i dopiero wtedy przyglądam się moim towarzyszkom.
          Wysoka blondynka o bardzo krągłym, kobiecym ciele ma łzy w oczach i chyba ledwo powstrzymuje się przed tym, żeby nie wybuchnąć płaczem. Jej cieniutka, zwiewna sukienka, teraz cała w strzępach, lepi się do mokrego od dziwnej substancji ciała. Wpadła w jakąś pułapkę, prawdopodobnie na zwierzęta, a w tym lesie jest ich aż nadto. Miałam nadzieję, że może zwyczajnie weszłyśmy na bagienny teren, że to na nią nie podziała, ale skóra przybrała żółtawy odcień i łuszczyła się.
          — Panienko Adril. — Dopiero po chwili słyszę cichy głos skierowany do eleganckiej, przynajmniej na co dzień, blondynki. — Wszystko z panienką dobrze? Martwi mnie ta skóra... Czy ma panienka pomysł, co mogłoby to być? Trzeba się tym szybko zająć, coś złego mogłoby się panience stać...
          Carmi to najbardziej wierna, posłuszna i oddana osoba, jaką w moim życiu widziałam. Adril to dla niej wszystko i wszystko też mogłaby zrobić, żeby tylko czuła się dobrze. Właściwie to w kilku pierwszych dniach naszej znajomości stwierdziłam, że jest wręcz zupełnie pozbawiona charakteru, własnego ja. Głupio i ślepo oddana jednej osobie. Po pewnym czasie jednak zaczęłam dostrzegać jej niewinność i nieśmiałość, tą dziecinną radość, gdy dostanie pochwałę od swej pani. Zupełnie jak wytresowany piesek. Taki, któremu nie można ufać. A przynajmniej tylko wtedy, gdy ufa się jej pani. Jako służąca zrobi dla niej dosłownie wszystko i w jednej chwili za prostym poleceniem może wbić nóż w plecy osobie, którą nawet kochała.
          Adril w jednej chwili czerwienieje na twarzy i wygląda jakby chciała ją uderzyć, ale tylko zaciska zęby. Zamiast tego mówi poważnym głosem:
          — Carmi, spójrz na siebie! To tobie trzeba natychmiast pomóc, a ty martwisz się jak zawsze o mnie.
          Dziewczyna rzeczywiście nie jest w najlepszym stanie. Ma złamane kilka palców, na ciele z pewnością mocne poparzenia. Lawendowej barwy włosy splątała w krótki warkocz, ale teraz niewiele z niego zostało. Plamy łysiny i dymiące się czarne kosmyki wyglądają żałośnie. Na domiar złego zgubiła swoje okulary, bez których ledwo co widziała, a to zaczęło nas nieco spowalniać.
          — A co z tobą, Savi?
          Odwracam się w ich stronę i wzruszam ramionami jak gdyby nic się nie stało.
          — Wszystko mnie boli, jestem poobijana i wyczerpana. I chyba trucizna z tej strzałki zaczyna działać. — Mamroczę niewyraźnie. — Wam też wszystko się tak rozmazuje i macie wrażenie jakbyście były umysłowo sparaliżowane? Zresztą, oprócz kilku ran czuję się w miarę dobrze.
          Dotykam głębokiej rany na udzie, z której powoli sączy się gęsta krew. Może to wina tej dziwnej substancji, którą mi wstrzyknęli, ale na szczęście wcale tego nie czuję. Pewnie ledwo mogłabym biec.
          Milczymy przez pewien czas, każda zagubiona we własnych myślach. Ciszę przerywa dopiero Adril:
          — Jesteś w stanie otworzyć ten portal?
          Jej głos jest zmęczony i zrezygnowany. Dziwię się, że nadal chce mi pomagać. Może uznała, że musi poprowadzić to wszystko do końca. Szlachetna córka króla raczej ma swój honor. A raczej miałaby go, gdyby sama ukatrupiła mnie przy pierwszym spotkaniu. Nie wiem, czy to byłoby słuszne. Może gdybym umarła wcześniej, nie musiałabym nikogo narażać na bezsensowną śmierć?
          — To będzie cud, jeśli przeżyjemy — śmieję się tępo i chowam twarz w dłoniach.
          — Nie pozwól, żeby znów ci odbiło, Savi — szepcze cicho Carmi. — Musimy przeżyć.
          Chociaż mówi „musimy” jestem pewna, że ma na myśli tylko Adril. Biorę kilka głębokich wdechów i wydechów na uspokojenie, by spokojnym głosem móc oznajmić:
          — Oczywiście, że jestem w stanie otworzyć to cholerne przejście! — Zacieram ręce i uśmiecham się szyderczo. — Zaczynamy. Wolność czeka!
          Gdy wykrzykuję te słowa nagle wszystko zaczyna się rozmazywać, po czym znika. Kolejny raz moja pamięć postanawia wcisnąć czerwony, zdecydowanie zbyt często używany, guzik „restart”. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że znów, kolejny raz, mogę nic nie zapamiętać. Nieważne jak kurczowo będę trzymać się rzeczywistości, ta zwyczajnie znika i ponownie zostawia mnie samą.
          Cholera.

          ***

          Jeszcze nigdy nie było tak mroźnej zimy w Magnolii. Od kilku tygodni sypie śnieg. Zaspy są ogromne, a jeszcze gorzej z temperaturą – właściwie to ona jest tu głównym problemem. Wiatr też się nie oszczędza. Wyobrażam sobie jak musi wyglądać sytuacja w mieście. Być może władze miasta starają się odśnieżyć chociaż nieznaczną część centrum, ale większość ludzi i tak siedzi w domach. Niektórzy nie wychodzą z własnej woli, inni zostali zasypani. Do kilku większych miejsc, bibliotek, urzędów i banków ludzie przenoszą się na czas mrozów, chronieni jakąś barierą. W grupie jest zdecydowanie raźniej, no i oczywiście cieplej. Podobna bariera otacza naszą gildię, z której nie wychodzimy już od kilkunastu dni – runy Freeda są pod tym względem naprawdę potężne i przydatne.
          Szczerze mówiąc nie czuję się dobrze, choć staram się tego nie okazywać. Ta temperatura przywodzi mi na myśl tylko jedno jedyne skojarzenie – Ur. Podobnie zimno było wtedy, gdy Deliora zniszczył moją wioskę i gdy ją straciłem. To przywołuje zbyt dużo wspomnień, a niemyślenie o tym okazuje się nie być wcale takie łatwe.
          — Paniczu Gray, wszystko dobrze?
          Juvia jest nadzwyczaj blada i, owinięta w kilka koców, trzęsie się jak opętana. Słyszę szczękanie jej zębów i płytki oddech. Ledwo stoi na nogach, a sama martwi się właśnie o mnie. Jej ciało składa się z wody, tak gwałtowne obniżenie temperatury zdaje się nie działać na nią dobrze.
          Wzdycham ciężko i przysuwam się bliżej, już wiedząc jak jej pomóc. Kładę ręce na jej ramionach i patrzę w oczy.
          — Oczywiście, że wszystko dobrze, kochana. Za to ty nie wyglądasz najlepiej. — Mówię spokojnym, ciepłym głosem.
          Jednym ruchem przyciągam ją do siebie i obejmuję, wtulając na moment swoją twarz w jej szyję. Jej ciało jest tylko nieznacznie zimniejsze od mojego, więc bliskość jej raczej nie rozgrzeje. Rozpali ją jednak sam gest, jestem tego pewien. Od razu, gdy cofam się o krok widzę na jej twarzy ogromne rumieńce.
          — P-paniczu Gray! — Piszczy cichutko, po czym nagle wpada w wielką euforię. Podskakuje z radości i zaczyna biegać jak opętana po całej gildii, krzycząc o tym jak bardzo jestem wspaniały i że ją kocham. Pięknie.
          Wzdycham. Przynajmniej to mogłem zrobić, żeby nie było jej tak zimno. Szczerze mówiąc nie mam ochoty wiedzieć, co sobie w tamtym momencie wyobraziła. Ale mimo wszystko podziałało to na nią lepiej niż się spodziewałem. Szkoda, że tylko na nią. Jest dobrą dziewczyną, lubię ją. Ten pech, że ona mnie kocha. Muszę przyznać, jest dość urocza, ale ma specyficzny charakter. Co gorsze, często zachowuje się jak dziecko. Jest irytująca do granic możliwości. I choć niektórzy uważają nas za parę, to zupełnie bezpodstawne. Jednostronne zakochanie to nie miłość, a ja po prostu już nie mam siły tłumaczyć jej tego wszystkiego i mówić, żeby się ode mnie odczepiła.
          Drżę lekko, czując, że ktoś z tyłu kładzie mi rękę na ramieniu i lekko je ściska.
          — Czyżbyś już zdecydował, Gray?
          — Jasne, ale jest chyba trochę inaczej niż się jej wydaje. Chciałem tylko pomóc — śmieję się słabo. — Tobie pewnie też zimno, Erza, lepiej idź się połóż.
          Odwracam się. Widzę jak Scarlet przecząco kręci głową. Mimo tego, co mówi, ma na sobie jakąś nową zbroję, a na głowie czapkę z kocimi uszkami. Gdy to widzę omal nie wybucham śmiechem. Najsilniejsza kobieta w Fairy Tail poważna jak zawsze.
          — Inni bardziej potrzebują pomocy i ciepła, moim obowiązkiem jest o to zadbać. Za to ty wydajesz się czuć jak na co dzień, niskie temperatury chyba ci nie przeszkadzają — mierzy mnie wzrokiem i uśmiecha się, rozbawiona.
          Znów zdjąłem bluzkę. Zaczyna mnie zastanawiać, kiedy, do cholery, to robię, bo za nic nie mogę sobie przypomnieć tego momentu. Mamroczę cicho pod nosem jakieś przekleństwa i ponownie się ubieram, oddając chwilę na samo znalezienie góry ubrania.
          — W końcu jestem magiem lodu — śmieję się, ale zaraz potem poważnieję. — Co z Natsu? Zdawało się, że jako mag ognia da radę postawić wszystkich na nogi, a tymczasem sam ledwo się trzyma.
          — Nadal nie najlepiej, zachowuje się jakby był myślami gdzie indziej. Carla również zachowuje się podejrzanie, możliwe, że miała jakąś wizję, ale nie chce nic powiedzieć — Erza wzdycha ciężko, zakładając ramię na ramię. — Ty też to czujesz, prawda? — pyta nagle ściszonym głosem.
          Kiwam głową.
          — Ta zima nie jest zwyczajna i z pewnością nie przyniesie nic dobrego — mamroczę. — Levy nadal nic nie znalazła?
          — Nie trzeba być ekspertem żeby widzieć, że mróz wszystkich osłabił — stwierdza. — Nadal szuka, ale ona sama też nie czuje się najlepiej. Doceniam jej wytrzymałość, a może po prostu Gajeel naprawdę mocno ją wspiera.
          — Możliwe — przytakuję. — Co z barierą?
          — Freed stara się jak może, ale prawda jest taka, że z minuty na minutę słabnie coraz bardziej. Nie damy rady zatrzymać zbyt wiele ciepła, jeżeli w ciągu kilku dni się nie ociepli — mówi ponuro.
          — A zapasy? Ile mamy jeszcze jedzenia?
          Nie odpowiada, zaciska zęby i odwraca wzrok.
          — Erza, mów.
          — Kończą się — chowa twarz w dłoniach i opiera się o blat stołu. — Gray, nie mam już do tego siły. Sytuacja jest beznadziejna, a my nie mamy nawet najmniejszej możliwości sprawdzić, dlaczego tak jest. Nie wybaczę sobie, jeżeli komuś coś się stanie.
          Przez dłuższą chwilę oboje milczymy. Dopiero wtedy zauważam, że razem z nami ucichła też cała gildia, a przynajmniej ci, którzy jeszcze trzymali się na nogach. Najwyraźniej rozmawialiśmy zbyt głośno, ale przecież i tak by się o tym dowiedzieli.
          Po chwili wahania zabieram niepewnie głos:
          — Więc nie mam wyjścia, muszę wyjść na zewnątrz.
          — Gray, paniczu Gray! — już po chwili dziewczyna stoi obok mnie. — Juvia uważa, że panicz Gray może tego nie wytrzymać. Na zewnątrz jest prawie dwa razy zimniej.
          — Jestem magiem lodu i uczniem Ur, oczywiście, że to wytrzymam — mówię cicho, kręci mi się lekko w głowie.
          Gdy odwracam się do wyjścia, drogę zastępuje mi Mistrz Makarov. Nawet nie wiem skąd on się tam wziął, ale minę ma nietęgą. Marszczy brwi, celuje we mnie palcem, po czym oznajmia:
          — Gray, synu, powiedz, co tym osiągniesz. Nie wypuszczę członka mojej gildii na ten mróz bez powodu.
          Jaki powód ma na myśli? Jestem pewien, że nic mi nie będzie. Jeśli za barierą temperatura bjest w porządku, to dwa razy niższa nie powinna być dla maga lodu aż tak straszna. Może chodzi o to, że Freed musiałby zmienić zasady run i pozwolić na wypuszczenie kogokolwiek z budynku gildii? To pozwalało na lepsze zatrzymanie ciepła. Nie, to bez sensu. Zajęłoby mu to ledwie kilka minut, może nawet mniej. Więc co Mistrz miał na myśli? Może... On też to czuł. Czuł, że ta zima nie jest zwyczajna, tak ogromny spadek temperatury nie może być przypadkiem.
          — Pójdę do centrum, sprawdzę kilka sklepów i sytuację w większych urzędach. Mój dom też jest niedaleko, mam tam sporo jedzenia — zaczynam wyliczać. — No i przecież ktoś może potrzebować pomocy. Pewnie niejedna osoba marznie i głoduje, a tylko ja wytrzymam tak niską temperaturę. Jestem w stanie uratować kogoś na zewnątrz.
          O ile kogokolwiek tam znajdę.
          Dopiero teraz dociera do mnie powaga sytuacji. Zaciskam pięści. Tam umierają ludzie, my sami nie mamy jedzenia, niedługo nie będziemy w stanie utrzymać run. W dodatku nawet z nimi porządnie marzniemy. Co gorsze, wcale się nie polepsza, wręcz przeciwnie – jest coraz zimniej. To nienormalne. Ten mróz nie jest zwyczajny. Ktoś musi za tym stać. Tym bardziej, że dziwnym trafem nagle większość magów traci siły na zrobienie czegokolwiek. My jednak nie mamy nawet możliwości dowiedzieć się, dlaczego tak właśnie jest.
          — Jestem pewna, że Gray sobie poradzi. — Wspiera mnie nagle Erza. — Nikt nie zniesie mrozu tak dobrze jak mag lodu.
          Makarov zakłada ramię na ramię i odchrząkuje.
          — Ruszaj, Gray. I niech Ur ma cię w opiece.

          ~~~
I jak, kochani? Mam nadzieję, że się podobało. Musiałam się trochę napracować, bo wywaliło mi wszystkie akapity i kropki, więc było... dość ciężko. Z góry przepraszam za wszystkie błędy, rzeczywiście mogłam coś przeoczyć. I... TAK, ten klimat, niewiedza i to, że tak naprawdę nadal nie wiecie niż o naszych bohaterkach, jest zamierzone. Wszystko wyjaśni się w swoim czasie.
Tak więc... Zapraszam do komentowania i oceniania~ c:




6 komentarzy:

  1. To ja chyba będę pierwszą komentującą. :D
    Nie ukrywam, że pomysł na opowiadanie bardzo mnie zaciekawił. :3 Połączenie uniwersum FT i własnego, wykreowanego świata? Cudownie! I już mogę Ci powiedzieć, że będę Twoją czytelniczką. Ten prolog niemalże pochłonęłam. Twój styl pisania jest przejrzysty i taki łatwy w odbiorze. Nie zasypujesz nas nie wiadomo jakimi opisami, a dialogi wychodzą ci naturalnie.
    Co do samego już prologu: Z zapowiedzi wiem, że bohaterki z innego świata (wybacz, jeszcze nie pamiętam imion) trafią do Magnolii. Więc pewnie sporo będzie się działo w uniwersum FT. Ale bardzo podobał mi się opis sytuacji dziewczyn, w której się znalazły. Jak dobrze zrozumiałam, zaraz będą chciały przenieść się do innego świata. ;)
    A co do naszych wróżkowych magów. Fajna zima. :D Jednak na sama myśl mnie samej robi się zimno. Nie znoszę zimy, serio. Brr. :D I jeszcze widzę, że to Gray będzie grał tu pierwsze skrzypce. ;3 Lubię go, ale tak samo lubię Juvię i widzę, ze raczej nie stworzysz im jakiegoś uroczego romansu. :C No cóż, przeboleję. ;)
    Ciekawa jestem dalszych wydarzeń, więc będę zaglądać. :D
    Widzę, że nie masz żadnej zakładki, gdzie mogę zostawić adresy blogów, by Ci tutaj spamu nie robić, więc po prostu poniżej je napiszę. Będziesz miała ochotę i wolną chwilę, to zapraszam. :)

    www.fairytail-chronicles.blogspot.com
    www.konjiki-no-kizuna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, to naprawdę miło, że ktoś odważył się skomentować :) Szczerze mówiąc twój komentarz wręcz mnie zmotywował i od razu zabrałam się do pisania. A więc rozdział 1 będzie już w następnym tygodniu.
    W wolnym czasie z chęcią wpadnę na twoje blogi. Jeszcze raz dzięki i czekam na kolejne komentarze <3

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja będę druga.Xd Prolog czytało mi się płynnie oraz przyjemnie, a sama wzmianka o Levy powoduje u mnie banana na twarzy. Chyba powiększa mi się do niej sympatia od kiedy pisze o niej historię. Widać od razu, że Gray będzie bohaterem pierwszoplanowym, lecz szkoda mi trochę Juvii. Mógłby nie robić dla niej takich nic nie znaczących gestów. Naprawdę potem coraz bardziej to źle odbiera. O! Powinnaś sprawić, by sobie kobieta uświadomiła, iż tak naprawdę nasz mag lodu jej nie kocha. Przynajmniej będzie dziewkę mniej boleć jak zakocha się w innej - mówię serio. Masz u mnie wielkiego plusa za te dwa równoległe światy... Ciekawy pomysł nie powiem. ^^
    Ta dziwna mroźna zima również mnie zastanawia - podejrzewam, że prawdopodobnie ma to coś wspólnego z naszą Sevi.Xd Mam nadzieję, że romans będziesz prowadzić powoli. Szczerze? Nie lubię, gdy bohaterowie wyznają sobie miłość już po pięciu czy dziesięciu rozdziałach. Oczywiście jeśli chodzi o jakieś akcje są mile wskazane. Niektórzy autorzy robią ten błąd, a potem mają problemy z dalszą akcją. Wystrzegaj się tego jak tylko możesz!
    Masz u mnie wielkiego plusa, że to nie kolejny blog o Nalu. Przyznam się - Ostatnimi czasy zanim pojawiły się inne blogi tej parki było tak pełno, że miałam jej po prostu dosyć. No i miałam niedosyt Galevy.Xd W dodatku chciałam wyskoczyć z parką KaguraXLyon bo to oryginalne, ponieważ lubię tą dwójkę.Xd Tfu... Ja miałam komentarz do prologu pisać.Xd
    Także na pewno będę śledzić tego bloga na równi z blogiem Fumiko.Xd {To już coś, bo jestem wielką fanką twórczości Fumci}
    Ps. Na przyszły raz reklamuj mi swój blog w zakładce SPAM. Po to ją głownie stworzyłam. Następnym razem zignoruję jakąkolwiek reklamę pod rozdziałem. Taka mała uwaga na przyszłość. ;) Nie gniewaj się albo coś. Tym bardziej, że Październik to miesiąc imprez. [czyt.Moje urodzinki w tym miesiącu wypadają za dwa tygodnie.Xd Wcześniej koleżanki, w dniu nauczyciela, trzy dni po moich przyjaciółki, a na koniec imieniny mych licznych ciotek]
    Serdecznie Pozdrawiam Lavana Zoro ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj!
    Wybacz, że tak długo musiałaś na mnie czekać, ale wiedz, że nie zapomniałam o tobie :) postanowiłam się wsciąść za twojego bloga i porządnie go przeczytać. W sumie opowiadanie bardzo mi się podoba, są ładne imiona bohaterek i ciekawe, a ta zima... faktycznie przysporzy im kłopoty :) I Gray zrobił się odważny... on już jest taki przecież :) Liczę, że opowiadanie dobrze się rozwinie i będzie wszystko dobrze.
    Czy nie chciałabyś się wymienić linkami? I chciałabym, abyś mnie powiadamiała o nowych notkach :)
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem zbyt dobra w pisaniu komentarzy, więc powiem ci tyle, że bardzo mi się podoba twoje opowiadanie i mam nadzieję, że będzie tak dobrze cie szło przez cały czas. :D Pozdrawiam i dużo weny. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyżby kolejny blog z serii "porzucone zaraz po starcie?" :(
    Szkoda...

    OdpowiedzUsuń